JUBILEUSZOWY PRZEGLĄD PRASY

Rok 2013 był rokiem kilku ważnych jubileuszy czasopism kulturalno-literackich: „FA-art” obchodził 25-lecie istnienia, „Kwartalnik Artystyczny” oraz „Topos” – 20-lecie wydania pierwszego numeru, „Rita Baum” to pismo z 15-letnią tradycją. W serii artykułów przypominamy tradycję czasopism oraz opisujemy jubileuszowe obchody. Zapraszamy do lektury kolejnych części przeglądu!

 

Eliza Kącka

eF-A-faza

Na zeszłoroczne obchody 25-lecia kwartalnika „FA-art” złożył się ciąg imprez, związanych nie tylko z reedycją pierwszego numeru pisma, lecz także z aktualnie prowadzonymi przez środowisko „FA-artu” projektami. Piszę o środowisku, ponieważ swoje ćwierćwiecze świętował kwartalnik nie tylko z reprezentantami starego składu. Obchodom towarzyszyły imprezy muzyczne – inicjowane i prowadzone przez formację Fantazman, a za „warszawski” rezonans 25-lecia odpowiadała Fundacja Otwarty Kod Kultury – na czele z Agnieszką Kozłowską, animatorką i warszawską współpracowniczką pisma. „Śląskość” „FA-artu” pozostaje zatem rysem niekwestionowalnym i wyrazistym, acz nie oznacza ona w praktyce redakcyjnej zamknięcia na inne ośrodki. Przeciwnie: pismo podkreśla swoje pochodzenie nie w imię środowiskowej hermetyczności (czy wąsko zakrojonej problematyki), ale – co zostało wyraźnie wypowiedziane w trakcie obchodów – w imię wyrazistości niestroniącej od nowych wyzwań i tematów. Sama „śląskość” zresztą – jako mniej czy bardziej jawny mianownik aktywności „FA-artu” – współokreśla dwa charakterystyczne dla tego pisma (i jego środowiska) rysy: potrzebę wspólnoty intelektualnej, pokoleniowej oraz świadomość bycia „pomiędzy”. To „pomiędzy” da się problematyzować na różne sposoby: jako usytuowanie na przecięciu wielorakich inspiracji, między różnymi kodami kulturowymi i tożsamościami narodowymi. Odmowa określenia jednej pozycji zaczyna się od samego tytułu. Konrad Cezary Kęder (czy: Cezary Konrad Kęder), redaktor naczelny, współprowadzący pismo od początku jego istnienia, pisze w felietonie publikowanym na stronie Wydawnictwa FA-art: „Ja na przykład zawsze wymawiałem nazwę pisma, którym kieruję «eF – A – art», na trzy sylaby, tak bowiem ta nazwa powstawała, (…) najpierw był skrót składający się z «F» i «A», potem (w rogu) dołożyliśmy «art.», a na samym końcu sam, osobiście, dołożyłem myślnik. Ale już publikujący od drugiego numeru w tejże gazecie Krzysztof Uniłowski ani się zająknie w tę melodię i od zawsze mówi na dwie sylaby «fa – art», bo tak ponoć łatwiej, jak po maśle. Czy raczej jak po mydełku Fa, która to marka była w latach osiemdziesiątych, wtedy zaczynaliśmy, synonimem toaletowego luksusu (z prywatnego importu). […] z nazwy «FA-art» dla mnie ważny jest tylko ten osobiście dołożony myślnik. No, może też przestrzeń myślnika. […] Tak zresztą chciałem – mieć nazwę, którą trzeba będzie interpretować, logo, które nie ma swojego stałego wyglądu i redaktorów z otwartymi acz przynajmniej częściowo śląskimi głowami. Łatwa to ta formuła nie była. I nie jest”. Obecnie za niełatwą formułę „FA-artu” odpowiada redakcja pięcioosobowa, przy czym dwie panie – Marta Baron (UŚ) z Katowic i Małgorzata Nadwadowska, redaktorka z Warszawy – to przedstawicielki roczników osiemdziesiątych. Panowie reprezentują roczniki sześćdziesiąte (Konrad C. Kęder i Krzysztof Uniłowski) i siedemdziesiąte (Robert Ostaszewski).

24 października 2013 roku w katowickim klubie Klawiatura odbyło się spotkanie podsumowujące 25 lat aktywności „FA-artu”, a zarazem otwierające cykl imprez „elektroFAza”. Wspominam o tym nieprzypadkowo, gdyż patronująca temu muzyczno-literackiemu przedsięwzięciu formacja Fantazman to grupa skupiająca ludzi współtworzących środowisko samego czasopisma (a mam tu na myśli nie tylko K.C. Kędera – tu: tekściarza formacji i muzyka, lecz także – choćby – Sebastiana Pypłacza czy Sabinę Kwak). Spotkanie połączone zostało z finisażem wystawy prac Witolda Trólki, twórcy grafik i logotypu do pierwszego wydania „FA-artu” (wystawa Od ekologii po industriale – tytuł odsyła do Śląskiego Ruchu Ekologicznego i fascynacji industrialnym „krajobrazem” Śląska). Najważniejszym bodaj akcentem spotkania była jednak prezentacja reedycji pierwszego numeru kwartalnika (1988; powstawał od 1987) i towarzysząca jej dyskusja – z udziałem między innymi Wojtka Jaronia, co należy podkreślić, jako że Jaroń był nie tylko członkiem redakcji, ale przede wszystkim liderem śląskiej komórki ruchu Wolność i Pokój (wystawa Formacja 1988 – zorganizowana w lipcu tego roku na Uniwersytecie Śląskim – dokumentowała protesty „w obronie Uniwersytetu” z tegoż roku).

Rozmowę wokół reedycji – podobnie jak sam tom – zaprojektowano jako zwornik między początkami pisma a jego obecnym kształtem. W dialogu o „FA-arcie” wzięli bowiem udział członkowie pierwszej redakcji i jej aktualni współpracownicy/sympatycy, a najnowszy zeszyt – o czym należy wspomnieć – jest dwudzielny. Pierwszą część stanowi reprodukcja tekstów w ich kształcie z 1988 roku, zaś część drugą – ich ponowna (z pewnymi korekturami) publikacja po latach. Zmiany są zresztą nie tylko edytorsko-stylistyczne, za co w „FA-arcie” obecnie współodpowiadają Konrad C. Kęder i Małgorzata Nadwadowska. Poza rozwikłaniem skrótów i zdekodowaniem nazwisk, które (nie wszystkie) ćwierć wieku temu schowano pod presją cenzury, zmieniono też minimalnie (acz nieobojętnie dla całości) tytuły niektórych tekstów. A teksty przedrukowane w reedycji czyta się nie tylko jako świadectwo pewnego doświadczenia pokoleniowego (tu choćby artykuły Rinalda Betkiewicza, Krzysztofa Pióry, wywiad z Jaroniem). Mamy też prowokację intelektualno-literacką: anons Trzy wiersze (w reedycji: Wiersze) Zbigniewa Herberta odsyła do pustej kartki opatrzonej objaśnieniem: „Zamieściliśmy trzy wiersze Zbigniewa Herberta tak doskonałe, że niedostrzegalne” (a manewr ten ciekawi – po latach – nie w perspektywie konceptualno-formalnej odkrywczości, ale jako świadectwo ówczesnego sporu z poetyką i postawą autora Pana Cogito). Trudno przegapić manifest sygnowany przez Mariusza Kanieckiego i Krzysztofa Uniłowskiego – manifest, uposażony w nośny tytuł Teraz my nie przez autorów tekstu, ale przez członków redakcji (co lojalnie odnotowano w przypisie). Autorzy piszą „Nikt w tramwaju czy w metrze nie czyta już kilkusetstronicowej procesualnej powieści, gdyż czasu na ową nie ma i – bądźmy szczerzy – nie ma też ochoty, bo on to już zna, już to czytał, już to słyszał czy widział. […] Tym, co chciałoby się zobaczyć i przeczytać, jest dzianie się, bycie coraz to inną postacią. Współczesna sztuka […] jest wiecznym kontaktem, zabawą, wyzbywaniem się tożsamości przez widza i obraz, jest otwarta, kolorowa i daje się sprzedać. […] Jej elitarność zawiera się w umiejętności tworzenia jej. Wymaga nie tyle bezpośredniego, ile wewnętrznego udziału”. Ze zdań tych pobrzmiewa formuła literatury ludycznej, otwartej, a jednocześnie – w gruncie rzeczy – wymagającej; zarazem lekkiej i niełatwej. Niełatwej, ponieważ nieoferującej łatwej nawigacji, wiele się spodziewającej po czytelniku – i też wcale nieułatwiającej mu życia. Cóż, „nie ma niedobrej twórczości, istnieją tylko niedobrzy czytelnicy”. Dopisek Cezarego Konrada Kędera (inwersja nieprzypadkowa – autorska przestawka imion sygnalizuje przeskok w inną koleinę aktywności twórczej) z wprowadzenia do cyklu wierszy pt. Autoagresja, to nie tylko prowokacja. To także impuls skłaniający do obustronnego wysiłku interpretowania. I – niezależnie od wielorakich zmian, przewartościowań, jakie zdarzyć się musiały w perspektywie długiego ćwierćwiecza – potrzeba podnoszenia czytelnikom poprzeczki i wystawiania ich na nieoczywistość lektur, tropów, gier tekstowych i filozoficznych inspiracji pozostała znakiem rozpoznawczym „FA-artu”.

Eliza Kącka