Ilustracja Pracownia Alka Janickiego, fot. Anna Stankiewicz | projekt Pracownie do wglądu
Anna Baranowa
Tam, gdzie pracują artyści
Pracownie do wglądu
Fundacja Marsta
Kraków 2024
pomysł i zdjęcia: Anna Stankiewicz
wywiady: Agnieszka Jankowska-Marzec, Martyna Nowicka, Filip Skóra
redakcja, korekta i adiustacja: Adam Ladziński
projekt i skład: Kuba Sowiński
Wiem, że do pracowni artystów nie wchodzi się bezkarnie. Dlaczego? O tym później. Jednak autorki projektu Pracownie do wglądu – Anna Stankiewicz, Agnieszka Jankowska-Marzec i Martyna Nowicka – zostały nagrodzone.
Niedawno został wydany okazały album, który jest podsumowaniem kilkuletniego działania wokół miejsc, „gdzie powstaje sztuka”. Objęto nim czterdzieści sześć pracowni, ponad pięćdziesięcioro artystek i artystów (niektóre z pracowni są współużytkowane). Zdjęciom z każdego miejsca (autorstwa Anny Stankiewicz) towarzyszą wywiady przeprowadzone przez Agnieszkę Jankowską-Marzec (31 rozmów), Martynę Nowicką (12) i Filipa Skórę, który zrobił wprawdzie tylko trzy rozmowy, ale za to jakie! Autor rozmów z Bogusławem Bachorczykiem, Markiem Chlandą i Piotrem Lutyńskim był u początku tej inicjatywy i nie wiadomo dlaczego jego nazwisko wyleciało ze strony tytułowej… Projekt pączkował od roku 2017, kilka miesięcy później utrwalono pierwsze rozmowy, w tym samym roku 2018 doszła Agnieszka Jankowska-Marzec, a w roku 2020 dołączyła Martyna Nowicka. Od siedmiu lat istnieje strona internetowa www.pracowniedowgladu.pl/ – wciąż rozwijana, na której są zamieszczane na bieżąco rezultaty działań wyżej wymienionego zespołu. Anna Stankiewicz, która jest inicjatorką projektu i jego spiritus movens, sfotografowała znacznie więcej pracowni, ale nie wszystkie sesje zdjęciowe zostały poszerzone o rozmowy. W wydaniu książkowym zostały zaprezentowane tylko te pracownie, które zyskały kompletną dokumentację merytoryczną. Układ albumu jest alfabetyczny według nazwisk artystów, a dodana na początku każdego wywiadu data roczna pozwala na umiejscowienie go w czasie. Nie byłoby tego autorskiego projektu bez wsparcia instytucji publicznych, przede wszystkim Małopolskiego Instytutu Kultury i Gminy Miasta Kraków (publikacja została sfinansowana także ze środków Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności).
Pamiętam moment, kiedy Anna Stankiewicz po raz pierwszy podzieliła się publicznie zamiarem fotografowania pracowni artystów. W maju 2017 w Bunkrze Sztuki odbyła się dyskusja pt. Pracownia artystyczna jako materiał, którą zorganizowano w ramach pierwszej krakowskiej edycji Festiwalu Otwarte Mieszkania. Było to zarazem swoiste podsumowanie „bunkrowego” projektu Bacon/Dust. Pracownia artystyczna jako materiał, który w roku 2015 podjęła Aneta Rostkowska, zafascynowana fenomenem londyńskiego studia Francisa Bacona. Po śmierci artysty zostało ono w całości przeniesione i zrekonstruowane w Galerii Hugh Lane w Dublinie. W facebookowej zapowiedzi wydarzenia Rostkowska pisała: „Dziesiątki pędzli, farb, butelek, papierów, fotografii i książek, olbrzymie lustro, […] łącznie z wszystkimi innymi przedmiotami z jego otoczenia, przeniesiono do nowej lokalizacji”. Tam też wyjaśniła dziwny tytuł projektu: „Nawet pokrywający przedmioty kurz skrupulatnie zebrano i umieszczono w torebce z napisem «Bacon Dust»”. Oto przykład, z jakim pietyzmem można traktować pracownie artystów! Notabene mamy też polski przykład takiej postawy, dzięki czemu pokój Józefa Czapskiego, który był zarazem jego mieszkaniem i pracownią, został przeniesiony z Maisons-Laffitte do Krakowa i zrekonstruowany w pawilonie Czapskiego. Brałam udział w dyskusji w Bunkrze Sztuki obok Krzysztofa Siatki i Michała Krasuckiego, który od niedawna piastował funkcję Stołecznego Konserwatora Zabytków i dzielił się pomysłami, jak opiekować się pracowniami historycznymi jako szczególnymi miejscami dziedzictwa kulturowego. Dziś stolica ma świetnie rozwijający się program ochrony Warszawskich Historycznych Pracowni Artystycznych. Również od Warszawy zaczęło się udostępnianie szerszej publiczności pracowni współczesnych. Warto wspomnieć o projekcie Pracownie z roku 2014, który nawiązywał do popularnych w świecie wydarzeń pod nazwą „Open Studios”. Zrealizowała go Zofia Maria Cielątkowska wspólnie z Agnieszką Sural i Katarzyną Bregułą; do projektu zaproszono pięćdziesięcioro czworo artystek i artystów, a z jego rezultatem można zapoznać się na świetnie opracowanej stronie internetowej www.pracownie.wordpress.com/. (O tym projekcie dowiedziałam się z tekstu Zofii Marii Cielątkowskiej Miejsce, działanie, performance, w: Inicjatywy i galerie artystów, red. Agnieszka Pindera, Anna Ptak, Wiktoria Szczupacka, Toruń 2014, s. 33–35).
Ale wróćmy do Pracowni do wglądu. Anna Stankiewicz przyszła na wspomnianą rozmowę w Bunkrze Sztuki i nieśmiało zapowiedziała, że chciałaby się zająć fotografowaniem miejsc, gdzie pracują artyści. Piękna deklaracja, a co z realizacją? Tyle już było w Krakowie pomysłów na dokumentowanie pracowni! Jak to często bywa – bez kontynuacji i bez rezultatu, bo łatwej o pomysł niż o realizację. Realizacja jest tym trudniejsza, że mapa pracowni historycznych w Krakowie jest przede wszystkim mapą miejsc nieistniejących, obrosłych legendami, domysłami, zwykle bez jakiejkolwiek dokumentacji. Pracownia Wacława Szymanowskiego i Xawerego Dunikowskiego na Helclów, pracownia Ludwika i Jacka Pugetów na Piłsudskiego, pracownia Konstantego Laszczki na Komorowskiego, pracownia Hanny Rudzkiej-Cybisowej na Studenckiej – oto przykłady pierwsze z brzegu. Za mojej pamięci zniknęły genialne pracownie Jadwigi Maziarskiej na Mikołajskiej i Janiny Kraupe-Świderskiej przy alei Krasińskiego. Kraków nie ma programu ochrony pracowni historycznych, jaki wypracowano w Warszawie, co powoduje straty nie do odrobienia. Może warto by o taki program zawalczyć? To postulat do całego środowiska, bo póki co nie mamy tak charyzmatycznego konserwatora miejskiego, jakim jest Michał Krasucki i powołany przez niego zespół.
Pracownie do wglądu zaczęły się zatem od Anny Stankiewicz, absolwentki Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie, artystki fotografki, która jest owładnięta potrzebą fotografowania wnętrz użytkowanych przez ludzi, najchętniej pod ich nieobecność. Już wcześniej – w latach 2015–2017 – dokumentowała krakowską architekturę modernistyczną, fotografując między innymi puste klatki schodowe (fascynująca seria Stopklatka, jak dotąd niepublikowana). Dysponując malarskim okiem i precyzyjnym warsztatem fotograficznym, artystka tworzy niezwykłe portrety wnętrz. Ta zdolność doskonale się sprawdza przy fotografowaniu miejsc tak znaczących, jakimi są pracownie artystów. Bywało, że fotografka odwiedzała poszczególne adresy po kilka razy, o różnych porach dnia, przy różnym świetle, by jak najlepiej uchwycić charakter miejsca. W albumie mamy znakomite ujęcia całościowe, szerokie kadry, ale też smakowite i dowcipne zbliżenia na szczegóły, pokazujące indywidualny gust. Portrety miejsc w większości przypadków zostały wzbogacone o portrety ich właścicieli. Najczęściej pozowane, ale też uchwycone przypadkiem – jak świetny portret Moniki Chlebek, zdejmującej w tanecznym geście folię z dużego obrazu.

Kogo tam nie zobaczymy! Bogumił Książek – prywatnie mąż fotografki – uchwycony w melancholijnej pozie i zamyśleniu w jego nowej pracowni w Willi Generała na Salwatorze (podczas wcześniejszej sesji w dawnej pracowni w Składzie Solnym tańczył). Olga Pawłowska dla żartów odpoczywa w wannie żeliwnej, która jej służy za kanapę. Pozujący Emilia Kina i Filip Rybkowski zgodnie usiedli na jednym dużym fotelu. Marta i Piotr Bożykowie w naturalnych pozach odsłaniają serdeczną bliskość, która pozwala córce i ojcu, graficzce i rzeźbiarzowi dzielić tę samą przestrzeń. Agata Kus pozuje w ulubionej pozie – siedząc po turecku – na tle ogromnego obrazu. Piękny jest portret Cecylii Malik, ukazujący jej wrażliwość i sprawczość, niezbędną w podejmowanych przez nią społecznych przedsięwzięciach. Tomasz Kręcicki występuje w poplamionym farbami stroju roboczym. Grzegorz Wnęk pokazał się ze swoimi dwiema suniami, matką i córką, które kiedyś znalazł na wsi pod lasem. Łukasz Stokłosa, który maluje nocą, dał się sfotografować przy oknie otwartym na zieleń, wśród kwiatów doniczkowych i ciętych stale obecnych w jego pracowni. Wyborne!

Powoli zaczyna mi brakować epitetów, żeby wyrazić pochwały. A przecież udział w przedsięwzięciu obu historyczek sztuki i krytyczek – Agnieszki Jankowskiej-Marzec i Martyny Nowickiej – też wymaga docenienia. Doskonale się stało, że przyjęły one propozycję współpracy, wnosząc do projektu własne znawstwo i wrażliwość. Każdy z wywiadów jest zajmujący, mimo że niektóre pytania się powtarzają: o znaczenie pracowni jako miejsca pracy, o codzienne rytuały pomagające w skupieniu. Za każdym razem otrzymujemy również w pigułce wiedzę o charakterze uprawianej twórczości, o trudnościach i o planach na przyszłość. Dobrze też robi dla lektury trochę anegdot, a niektórzy z artystów to prawdziwi gawędziarze.
Autorki dążą do określenia specyfiki współczesnych pracowni. Agnieszka Jankowska-Marzec wyróżniła niegdyś z grubsza następujące ich rodzaje: związkowe, miejskie, prywatne, historyczne, pokoleniowe (rodzinne), domowe, nie-domowe, indywidualne, grupowe, tymczasowe, zamknięte, otwarte (zob. tekst Pracownie do wglądu: mapa krakowskich „miejsc tworzenia”. Wstępny rekonesans, w: W pracowni. Hasior. Brzozowski. Rząsa. Materiały pokonferencyjne, red. Julita Dembowska, Zakopane 2018, s. 134). Podoba mi się, że pracownie nie okazują się tu świątyniami sztuki, gdzie płonie „ogień niestrzeżony”, lecz koniecznymi, przypisanymi do zawodu miejscami pracy. Warto przywołać w tym kontekście wypowiedź Zuzanny Janin, która w projekcie warszawskim z 2014 roku tak odpowiedziała na pytanie, czym jest pracownia:
To miejsce: przesiadywania, myślenia, mierzenia, dopasowywania, zmieniania, montowania, pisania, opisywania, zbierania, kolekcjonowania, magazynowania, spotykania, przygotowywania, zamieniania rysunków w konstrukcje, konstrukcji w rzeźby, spawania, klejenia, wycinania, piłowania, rysowania, szkicowania, odmierzania, zastanawiania się, malowania, zamalowywania, czyszczenia, przybijania, zapisywania, notowania, odnajdowania, przechowywania, pakowania, odpakowywania, wnoszenia, ustawiania, wynoszenia, przenoszenia, przesuwania, przemieszczania, docinania, wkręcania, odkręcania, zastanawiania i rozmawiania ze sobą, z rzeźbami i z gośćmi.
Ta wyliczanka rzeczowników odczasownikowych, nazywających rozmaite czynności, bardziej do mnie przemawia niż wzniosłe metafory.
Projekt Pracownie do wglądu ma charakter zarazem artystyczny i dokumentacyjny. Dzięki pracy autorek zostały utrwalone miejsca, które już nie istnieją. Nie tylko dlatego, że niektórzy artyści przenieśli się gdzie indziej. Bolesnym faktem jest znikanie przestrzeni postindustrialnych, oferujących na czas przejściowy korzystne miejsca do pracy twórczej. Dawne budynki – takie jak fabryka Miraculum na Zabłociu, szpital kolejowy na Lea, Telpod na Lipowej, fabryka Telkom-Telos na Cieszyńskiej – zostały już wyburzone przez deweloperów, a niezwykłe pracownie, które tam się znajdowały, przeszły do historii. Pozytywnie odmieniły się losy Składu Solnego, ale w tym przypadku artyści uparli się, że nie opuszczą tego miejsca! Gdyby tak Miasto Kraków, które ma bardzo wąską ofertę pracowni twórczych (gdyż większość jest rozdysponowana i zajęta), potrafiło przeznaczyć na ten cel któryś z poprzemysłowych budynków, jak to się dzieje w wielu miejscach świata o podobnym nasyceniu życiem artystycznym…

Dlaczego na początku napisałam, że do pracowni nie wchodzi się bezkarnie? Jak wiadomo, jest to parafraza bon motu Tadeusza Kantora, że „do teatru nie wchodzi się bezkarnie”. Decydując się na wejście do pracowni, przyjmując zaproszenie, wchodzimy do miejsca prywatnego, mniej lub bardziej intymnego. Dla mnie samej – a bywam w pracowniach artystycznych od wielu lat – są to miejsca naturalne, ale za każdym razem inspirujące. Wiem jednak, jak działają takie wizyty na osoby, które trafiają tam po raz pierwszy… Zapach farb i odczynników, pozorny nieład i stopniowe poczucie inicjacji w materialną stronę tworzenia… Jest to doświadczenie ekscytujące! Nie wchodzi się do pracowni bezkarnie, gdyż to zobowiązuje i prędzej czy później powinno zaowocować tekstem, wystawą, zakupem. Tak czy inaczej – pomnożonym zainteresowaniem… Być może świeżo wydany album Pracownie do wglądu, w którym zaglądamy do miejsc, „gdzie powstaje sztuka”, pociągnie za sobą większe zaciekawienie twórczością i statusem artystów.
Anna Baranowa
Korekta Wojciech Gruchała
