Tomasz Cieślak-Sokołowski | Dług z perspektywy ekonomii dewzrostu

Ilustracja Pracownia Karola Palczaka, fot. Anna Stankiewicz | projekt Pracownie do wglądu

Jakie miejsce we współczesnym hiperkapitalistycznym świecie zajmuje dług? Czym są kredyty bankowe (jako finansowe produkty) i dlaczego przynoszą czysty zysk?

A gdyby na początek napisać najkrótszą historię współczesnych kredytów bankowych – uzgodnioną z rozpoznaniami i postulatami ekonomii dewzrostu?

Przede wszystkim należałoby pewnie zauważyć, że dług stał się swoistą „brudną tajemnicą kapitalizmu”[1]. A wszystko zaczęło się zmieniać ledwie nieco ponad pięćdziesiąt lat temu. Być może ten moment zwyczajnie umknął powszechnej uwadze. 15 sierpnia 1971 roku Richard Nixon zadekretował, że dolarów amerykańskich znajdujących się w rękach zagranicznych rządów nie można już będzie wymieniać na złoto. Ten dzień uważa się za koniec ładu finansowego wypracowanego w 1944 roku na konferencji w Bretton Woods (system z Bretton Woods wyznaczał standardy międzynarodowe stosowania polityki monetarnej, której jednym z celów było utrzymanie kursów wymiany w jednoprocentowym przedziale wahań, a kursy walut krajów uczestniczących w systemie miały być oparte na parytecie złota). Stały kurs wymiany wynosił 35 dolarów za uncję. Jego skasowanie zapoczątkowało zaś erę płynnego kursu walut i otworzyło „nową fazę historii finansowej”[2].

Choć ekonomiści głównego nurtu zwykle niewiele i niechętnie mówią o mechanizmach kredytowych, a cały sektor finansowy przekonuje, że lewarowanie kredytem to wysokospecjalistyczny mechanizm finansowy (owej nowej ery finansjalizacji) – spróbujmy jednak wstępnie nieco naruszyć te tajemnice.

„Większość pieniędzy w obiegu (w gospodarkach rozwiniętych) jest obecnie kreowana przez banki prywatne w formie kredytów firmowych i mieszkaniowych” – jak przekonuje jeden z ważnych badaczy ekonomicznego dewzrostu Tim Jackson w książce Dobrobyt bez wzrostu[3]. Jest to możliwe dzięki funkcjonowaniu tzw. system rezerw cząstkowych. Banki nie muszą utrzymywać rezerw na poziomie równym wszystkim depozytom swoich klientów – ta rezerwa obecnie wynosi znacznie poniżej 10% (w Polsce obecnie stopa rezerwy obowiązkowej to 3,5%, a np. w USA FED obniżył stopę rezerwy obowiązkowej w 2020 roku do rekordowego poziomu 0%). W ten sposób możemy dowiedzieć się, jak banki komercyjne kreują pieniądz przy udzielaniu kredytów – działa tu tzw. mnożnik kreacji pieniądza (kp) równy jedności podzielonej przez wartość stopy rezerwy obowiązkowej. Z tego prostego równania wynika, że banki komercyjne mogą wykreować kredyt niemal 29 razy większy niż mają rezerwy (do tego oczywiście zarabiają także na wpisanych w umowy kredytowe różnego rodzaju prowizjach oraz odsetkach od tzw. kwoty wypłaconego kapitału). Tak działający mechanizm kreacji pieniądza ma poważne konsekwencje.

Po pierwsze, większość pieniędzy w obiegu jest wirtualna, „pusta” (to tzw. pieniądz fiducjarny, pieniądz kredytowy) – nie ma żadnego oparcia w dobrach materialnych. Żeby mógł powstać, nikt niczego nie musi wytworzyć, nikt niczego nie musi wyprodukować, ani też nikt nie musi spełnić żadnych usług – w tym sensie taki pieniądz zostaje wykreowany z niczego.

Po drugie, jeśli gospodarka zostaje oparta na długu, to podobnie jak pieniądz kredytowy ulega wirtualizacji – liczy się ostatecznie obrót pieniądzem, a ograniczeniu ulegają produkcja i usługi. W takiej gospodarce, która okazuje się „napędzana długiem”[4] – kredytowanie się opłaca, ponieważ pobudza ciągły wzrost, pozwala podtrzymywać (niezależnie od często zapaści różnych sektorów gospodarki produkcyjnej czy usługowej) kapitalistyczny imperatyw wzrostu („wzrościzm”).

Po trzecie, współczesne kredyty oparte na systemie rezerw cząstkowych mają swoje wyraźne społeczne konsekwencje. Skrajną jest oczywiście „zniewolenie długiem” (debt bondage), czyli – według standardów ONZ – sytuacja, w której zadłużenie ogranicza prawa człowieka. Ale przede wszystkim koszta ludzkie zadłużenia oznaczają powszechnie sytuację, w której „[t]rzeba się zadłużyć, aby mieć w życiu szansę na coś jeszcze oprócz przeżycia”[5]. Tak czy inaczej – gdy w ten sposób zaczynamy budować stosunki społeczne, wpadamy w logikę języka umowy handlowej, języka dóbr i konkurencji o różnego rodzaju zasoby. Jednym z podstawowych procesów, które dotykają takiego współczesnego konsumenta marzącego o czymś więcej niż przeżyciu (aczkolwiek za cenę sporego długu), jest kateksja (termin Russ Belk): proces polegający na przywiązaniu do własności materialnych, które stają się częścią naszego „rozszerzonego ja”. A takie „ja” – rozszerzone, wzrastające, wypełniane różnymi produktami konsumpcyjnymi – okazuje się ostatecznie pozszywane na miarę owego pieniądza fiducjarnego: tak samo puste[6].

Ekonomia dewzrostu między innymi z tych kilku rozpoznań, diagnoz będzie wyprowadzać co najmniej dwa podstawowe, wyraziste postulaty zmian.

Pierwszy: pilnie potrzebujemy systemu rezerw całkowitych – czyli zobowiązania banków komercyjnych do utrzymywania pełnej rezerwy depozytów. Ten postulat będą powtarzać zarówno ekonomiści optujący za zrównoważonym rozwojem – jak Tim Jackson (który powie, że zwykła „[r]oztropność nakazuje trzymanie jak największej części aktywów banków w formie rezerw”[7]), jak i popularni antropologowie ekonomiczni – jak Jason Hickel (który postuluje m.in. całkowite zniesienie emisji waluty opartej na długu[8]). W sytuacji, w której banki komercyjne byłyby zobowiązane do utrzymywania 100-procentowych rezerw i nie miałyby już prawa do kreacji pieniądza, państwa mogłyby przejąć pełną kontrolę nad podażą pieniądza, a także łatwiej mogłyby kontrolować inwestycje i zarządzać strukturą zadłużenia[9]. Hickel dopowie, że kreowany tylko przez państwo pieniądz byłby wprowadzany do gospodarki nie jako pożyczka (i wytwarzać zatem – ze wszystkim społecznymi konsekwencjami – sytuację zadłużenia), ale w formie publicznych wydatków (demokratyczne, transparentne instytucje mogłyby w ten sposób dbać w naszym imieniu o „równoważenie ludzkiego dobrobytu ze stabilnością ekosystemów”).

I drugi postulat: potrzebujemy pilnie audytu długów – co oznacza wyprowadzenie samej kwestii umorzenia długów ze sfery tabu społecznego, a także zmianę powszechnej świadomości na temat znaczenia obywatelskich decyzji o tym, które długi są uzasadnione i sprawiedliwe. W formie radykalnej ten postulat pojawia się choćby w kilkukrotnie już cytowanym przeze mnie rozdziale dwunastym Długu Davida Graebera (zatytułowanym Początek czegoś nowego). Autor fundamentalnej pracy o pięciu tysiącach lat historii długu przekonuje, że należy zerwać ze świętą zasadą naszych czasów, do której zostaliśmy skutecznie (w ostatnich ledwie kilkuset latach przekonani) – że wszyscy musimy płacić swoje długi (podczas gdy w rzeczywistości długi płacą tylko niektórzy). Graeber będzie zatem postulował „wyzerowanie konta dla wszystkich, zerwanie z odziedziczoną moralnością i nowy początek”, będzie przekonywał, że „od dawna należy nam się coś na kształt biblijnego jubileuszu: obejmującego dług zarówno konsumencki, jak i międzynarodowy”. To wezwanie – formułowane niewątpliwie w stylu politycznego manifestu – dochodzi jednak do głosu coraz powszechniej. Sergi Cutillas, David Llistar i Gemma Tarafa w jednym z haseł słownika Dewzrost (przekł. pol. 2020) – zatytułowanym Audyt długu[10] – przekonują nie tylko do koncepcji obywatelskich audytów długu (mających wskazać te długi, które powinny zostać anulowane, i tych, którzy są odpowiedzialni za wprowadzenie niesprawiedliwych społecznie długów), ale także przypominają działania między innymi takich obywatelskich kampanii jak Jubilee 2000, Komitet ds. Zniesienia Długów Trzeciego Świata (CADTM) czy Jubileusz Południowy, które już od kilkudziesięciu lat skutecznie walczą o umarzanie długów w krajach Globalnego Południa. Mamy też już przykłady prowadzonej kontroli długu przez organizacje obywatelskie i rządy takich krajów jak Norwegia, Ekwador, Egipt, Tunezja, Grecja, Portugalia czy Irlandia: „W każdym z tych przypadków występuje wspólny protest: chęć ustalenia, w jaki sposób powstały długi, ustalenia osób odpowiedzialnych za wygenerowanie długów, i ustalenia skutków, jakie wywołują te długi. Ruchy wymagają wyciągnięcia konsekwencji wobec odpowiedzialnych stron i proponują alternatywne względem turbo-kapitalizmu modele gospodarcze (w tamach tzw. ekonomii pluralistycznej). Audyty obywatelskie zwykle obejmują następujące etapy: dostęp do informacji, analiza danych, rzecznictwo, networking, rozpowszechnianie, edukacja publiczna i skierowanie sprawy przeciwko odpowiedzialnym stronom”. W Hiszpanii w 2015 roku powstała obywatelska platforma Plataforma Auditoría Ciudadana de la Deuda (PACD), mająca na celu promowanie koncepcji audytu długów – obliczona na upowszechnianie informacji o przyczynach i konsekwencjach współczesnych kryzysów zadłużenia.

Tomasz Cieślak-Sokołowski

[1] Kacper Pobłocki, Kapitalizm. Historia krótkiego trwania [książka elektroniczna], Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, Warszawa 2017, rozdz. 7.

[2] David Graeber, Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat [książka elektroniczna], przeł. Bartosz Kuźniarz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2018, rozdz. 12.

[3] Tim Jackson, Dobrobyt bez wzrostu, przekł. i oprac. Marcin Polakowski, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2015, s. 216.

[4] Tamże, s. 48.

[5] David Graeber, dz. cyt., rozdz. 12.

[6] Zob. w tej sprawie Tim Jackson, dz. cyt., s. 128–130.

[7] Tamże, s. 216.

[8] Zob. Jason Hickel, Mniej znaczy lepiej. O tym, jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat, przeł. Jerzy Paweł Listwan, Karakter, Kraków 2022, rozdz. 5 (część zatytułowana Nowa gospodarka – nowy pieniądz).

[9] Tim Jackson, dz. cyt., s. 216.

[10] Dewzrost: słownik nowej ery, red. Giacomo D’Alisa, Federico Demaria, Giorgos Kallis, przeł. Łucja Lange, przedmowa Anna Kacperczyk, wstęp Jakub Kronenberg, 2020, hasło: Sergi Cutillas, David Llistar i Gemma Tarafa, Audyt długu.